Wszyscy chcemy być wyjątkowi. Dlatego robimy testy osobowości, aby przeczytać o sobie coś dobrego. Dlatego chodzimy do wróżki, która mówi nam, że wygramy w totolotka, jeśli tylko będziemy grać. Dlatego zamawiamy numerologię, aby wyczytać, jakie cuda czekają nas w życiu. Dlatego wrzucamy zdjęcia na media społecznościowe i czekamy na serduszka, aby mieć pewność, że jesteśmy podziwiani.

Wszyscy chcemy być wyjątkowi. Zapominając, że już jesteśmy…

Już jesteś niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, idealna, doskonała i wyjątkowa – właśnie taka, jaka jesteś.

Przestań zabiegać o rozgłos. Zrozum, do jakich większych celów dla dobra zbiorowej świadomości możesz wykorzystać rozgłos. Dzięki temu przeniesiesz ciężar skupienia na istotniejszym punkcie od tego, który dotyczy zyskiwania uwagi. To będzie się działo dla Ciebie przy okazji.

Przestań udowadniać na siłę innym, że zasługujesz na uznanie. Liczy się jasność tego światła, którym emanujesz. To ono ma siłę przyciągania lub odpychania. Jeśli oczy Ci się śmieją a dusza jest pełna miłości – odpowiedni ludzie to zobaczą. A Ty – uznasz swoją wartość samodzielnie bez większego wysiłku – zwłaszcza, gdy inni będą ją chcieli podważyć.

Pamiętam swój stres, kiedy po raz pierwszy Sylwia zaprosiła mnie do nagrania video z zakresu rozwoju osobistego do jej platformy szkoleniowej. Jeszcze wtedy nie miałyśmy razem firmy.

Miałam wtedy ścisk żołądka. Dwa Desperadosy nie pokonały trzeźwości mojego, zesranego ze strachu, umysłu. Nagrania wyszły tragicznie ale zrobiłam to. Wtedy podjęłam decyzję, że chcę tego robić więcej. Zaczęłam więc robić.

I gdy stawałam się w tym coraz lepsza, zamiast ścisku żołądka, zaczęłam mieć ścisk dupy. Bo przecież Pani prezes wiedziała lepiej jak mają wyglądać video, jak się do nich ubrać i jak elokwentnie mówić. Więc gdy zaczęłyśmy nagrywać albo występować razem, mój skrypt był mojszy. Moje scenariusze były święte i jeśli Sylwia o czymś zapomniała, moje ego się fochowało. Poza tym bardziej przejmowałam się tym, co ludzie pomyślą, niż tym co z tego wyniosą.

Jeśli się cofniesz do moich nagrań sprzed 2, 3 lat, dokładnie to, o czym piszę, w nich zobaczysz. Dziś się z tego śmieję, bo siadamy we dwie do nagrań podcastów czy video bez ścisku. Jeśli nagrywam sama, też nie mam już kija w dupie. To się czuje. Dosłownie. Szczególnie odtwarzając nagranie.

We mnie nie ma już ścisku. A jeśli się pojawia to bardziej jako wyraz wkurzenia na mnie samą za to, że się stresuję w sumie o nic. Jakby do przeszłości.

I to nie jest tak, że w dupie mam co ludzie oglądający będą o mnie myśleć. Bo podczas całej tej przygody zmieniłam intencję głównego celu dwa razy.

Dziś ważne jest dla mnie równocześnie to, co wyniesiesz z moich treści, z tym, czy ja mam radość z mówienia/pisania o danym temacie.

Usłyszałam kiedyś, że uczymy innych tego, czego sami najbardziej musieliśmy się nauczyć. Dziś w końcu czuję, że nie muszę już zasługiwać na uznanie. Na serduszka. Polubienia. Dałam je sobie sama. Przez doświadczenia i wnioski, jakie mogę z tych doświadczeń wyciągać na bieżąco. I to nie tylko w temacie nagrywania…

A Ty – dlaczego robisz to, co robisz? Jaka ukryta intencja jest w Twoim działaniu?

Już. Jesteś. Wyjątkowa.
I ja też.

Sukcesów!
Honorata